Człowiek mrówka – nie nastawiałam się jakoś szczególnie na
ten film, Paul Rudd jako Scott Lang tytułowy Any-man nie wydawał mi się być
trafnym wyborem. Znałam tego aktora z przygłupawych komedii i średnio moim
zdaniem miał nadawać się na Superbohatera.
I zdziwiłam się bardzo, Paul na 100%
a nawet 200% pasował do tej roli, to jego komediowa natura tu lekko sie
zagubiła. Ale żeby było miło mieliśmy tu kumpla, który plótł trzy po trzy tylko
nieliczni mogli go zrozumieć.
Scott po wyjściu z więzienia, próbuje znaleźć pracę ale z
taką przeszłością to nie jest łatwe. Dodatkowo była żona nie chce aby
kontaktował sie z ich córką. Ale jak Scott staje się człowiekiem mrówką? Za
namową kumpla włamują się do domu jakiegoś staruszka, jak się okazuje to
włamanie nie miało być przypadkiem a sam staruszek Dr Hank Pym (Michael
Douglas) podsunął im ten pomysł.
Czemu? od jakiegoś czasu miał na oku Scotta i stwierdził,
że to właśnie on nadaje się do misji, nie byle jakiej bo ocalenia świata.
Ale
po kolei w ręce Scotta trafia strój Ant-mana, gdy orientuje się czym on jest
chce go zwrócić. Włamuje się ponownie, ale tym razem trafia do aresztu dzięki
córce Hanka. Pym odwiedza go w więzieniu i proponuje mu układ za pomoc w
ucieczce żąda pomocy w przejęciu pewnej rzeczy z jego byłej firmy. Tak Scott
zaczyna szkolić sie, poznaje gatunki mrówek i ich umiejętności, uczy się sterować
nimi. Zabawne są jego początki, rozmiar mini i max :D
Dodatkowym smaczkiem dla mnie był czarny charakter Darren
Cross - Yellowjacket (Corey Stoll - znany z Serialu "Wirus",
"House of Cards") zdołał on stworzyć podobny kombinezon, był on byłym
uczniem Hanka.
Film podobał mi się bardziej niż którakolwiek część
Avengersa, Thora czy Kapitana Ameryki. Miał on pewną świeżość i lekkość.
Moja ocena: 8/10





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz